I. INTRO
Prowadzona przez nas Klinika jest wyjątkowym przedsięwzięciem praktykujących Członków Szkoły a jej charakter odzwierciedla styl pracy samej Szkoły: indywidualnej ale nie samotnej, zdecentralizowanej ale skupionej na podmiocie analizanta, bez Mistrza ale nie bez superwizji, a także podczas spotkań klinicznych.
Łukasz Mokrosiński, 2008
II. GABINETY
III. METODA czyli jak to robimy?
ANALIZANT czyli kto mówi?
Analizant jest tym, który się analizuje, nie zaś tym, który jest analizowany czy leczony ze względu na nieusuwalny brak – przyczynę.
ANALITYK czyli kto słucha?
Psychoanalityk jest tym, o którym analizant zakłada, że wie, zna przyczynę cierpienia tego, który do niego przychodzi. On sam natomiast wie, że nic nie wie, prócz posiadania wiedzy o przyczynie, która zaprowadziła go do jego własnej analizy i chęci jej szerzenia.
ANALIZA czyli co z tego wynika?
Psychoanaliza jest spotkaniem dwóch nieświadomości i polega na mówieniu z jednej strony oraz na słuchaniu z drugiej - słuchaniu i posiadaniu możliwości wykonywania konkretnych działań. Nie jest więc dyskusją, ale dyskursem. Psychoanaliza stoi po stronie chęci poznania przeznaczenia, które jako dla podmiotu tworzy nieświadomość i zakłada konfrontację z intersubiektywnym charakterem prawdy, która wymyka się świadomości tego, który mówi.
Psychoanaliza stoi po stronie chęci poznania przeznaczenia, które jako dla podmiotu tworzy nieświadomość i zakłada konfrontację z intersubiektywnym charakterem prawdy, która wymyka się świadomości tego, który mówi.
CZAS czyli ile to jest warte?
Czas analizanta w analizie jest czasem logicznym, gdzie krótkie momenty otwarcia się dostępu do nieświadomego (mowy pełnej) przeplatają się z godzinami, tygodniami, a czasem nawet latami mowy pustej, czyli zwykłą paplaniną. Każdy analizant to zna. Te decydujące momenty, a nie z góry przyjęte założenia, wyznaczają punkty zwrotne w kierowaniu analizą. W klinice psychoanalizy lacanowskiej nie ma przyjętego standardowego czasu trwania sesji, ani stałej liczby spotkań w tygodniu, ani czasu trwania analiz, ani nawet cennika. Koszt spotkań jest ustalany indywidualnie pomiędzy analizantem i analitykiem.
IV. WSPOMNIENIA
GEORGES PEREC
Potrzebowałem rozmawiać, a miałem cały arsenał opowieści, problemów, pytań, skojarzeń, fantazji, gier słownych, wspomnień, hipotez, wyjaśnień, teorii, punktów orientacyjnych, punktów odniesienia.
Byłem szczęśliwy wędrując po zbyt dobrze oznaczonych ścieżkach moich labiryntów. Wszystko coś znaczyło, wszystko było powiązane, wszystko było jasne, wszystko można było zdekonstruować w wolnej chwili, wielki walc znaczących rozwijających swoją miłą udrękę. Pod ulotnym blaskiem słownych zderzeń, pod miarowymi łaskotkami mało ilustrowanego Edypa, mój głos napotkał tylko swoją pustkę: ani wątłe echo mojej historii, ani niespokojny tumult moich konfrontacyjnych wrogów, ale zużyty refren tatuś-mamusia, zizipanpan.
O samym ruchu, który pozwolił mi wyrwać się z tych męczących i pełnych pretensji gimnastyk i dał mi dostęp do mojej historii i mojego głosu, powiem tylko, że był nieskończenie powolny: był to ruch samej analizy, ale wiedziałem o tym dopiero po fakcie. Przede wszystkim musiała się skruszyć skorupa pisarska, za którą skrywałem chęć pisania, musiał ulec erozji mur gotowych wspomnień, musiały się rozsypać w pył moje mędrkujące ostoje.
Nie mam nic do powiedzenia o tym podziemnym miejscu. Wiem, że miało ono miejsce i że od tej pory jego ślad jest wpisany we mnie i w teksty, które piszę. (Wspomnienia Pereca zostały podsumowane w tekście TEKSTURY, napisanym przez Francoise Delbos, w Essaim 2004/2 (nr 13) [tł. własne K. Pawlak)